II CROSS BABY JAGI W OBISZOWIE , 15.09.18, start godz. 11:00
Relacjonuje SARA ŁOŚ
Dzień się zapowiadał o wiele lepiej niż zapowiadali (mam na myśli temperaturę, miało być 21stopni, ale gdy przyszło co do czego wydawało się że jest ze 28 -ale o tym później).
Przyjechałam na miejsce, odebrałam pakiet i zostało dosłownie kilka chwil na rozeznanie się jak wygląda trasa. Ku mojemu zaskoczeniu (nie było one miłe, oj nie…) zawodnicy na 12km mieli przebiec w pierwszej kolejności 3 x 2,15km wokół boiska i dopiero wybiec na pętlę do lasu która liczyła 5,5km. Zawodnicy na 6,5km do pokonania mieli właśnie owe 3 okrążenia, o których mowa wyżej.
Dostrzegłam zawodników z KGHM ZG RUN. Razem ruszyliśmy na linię Startu ponieważ ten był wspólny dla dystansów 6,5km oraz 12km.
3,2,1…….START !!!
Biegacze na krótszym dystansie pędzili ile pary w nogach. Reszta co porwała się na długi bieg musiała dobrze rozplanować siły, żeby w jednym kawałku dobiec do mety.
1 okrążenie, 2 okrążenie i już głowa pyta „po co ci to było?”…. Słońce grzało po głowie, zrobiło się przez to okropnie gorąco. 3 okrążenie… Doganiam Marcina, biegniemy razem. Wymiana zdań a propos zmiany pogody… Jemu też doskwierał żar z nieba. Razem „przebrnęliśmy” przez to okrążenie. Nasze drogi się rozeszły, gdy Marcin skręcił na finisz, a ja piaszczystą drogą do lasu w dalszą część trasy.
Matko boska… Co to był za ból mięśni… Tam cały czas było sukcesywnie pod górkę. Mają rację ci co mówią że biegi terenowe, górskie to walka z głową. Głowa pracowała na wysokich obrotach żeby się nie poddać. Za wszelką cenę szukałam pozytywów tej trasy. Zaczęłam się wsłuchiwać w dźwięki lasu, widoki…pomagało. Dobiegłam do słynnej Baby Jagi… Nie taka Baba straszna jak ją piszą. Wbiegłam na nią bez problemu, a na samej górze dostałam miotłą po dupie od prawdziwej baby jagi. Ot tak, by mi się lepiej biegło do mety . Znalazłam dwa zające których się trzymałam przez dalszą część trasy.
Wybiegam na polane i widzę w oddali metę… Zbieram ostatki sił i przyśpieszam. Wyprzedzając kolegę z klubu klepie go delikatnie po ramieniu krzycząc że już meta, żeby przyśpieszył. I tak oto na pełnym sprincie wbiegamy na metę…
Woda jest cudowna… Jak mi się chciało pić. Gdy już złapałam oddech, uśmiechnęłam się… Czułam że dałam z siebie wszystko. Szukam kolegów z klubu.. Są! Zadowoleni ze swoich wyników. Robimy wspólne zdjęcie i czekamy na dekorację.
A teraz trochę informacji:
Dystans: 6,5km
* 12 Głowacki Artur, czas: 28:20, 3 miejsce Open, w kategorii M4- 1 miejsce
* 27 Moskal Marcin, czas: 37:12, w kategorii M3- 3 miejsce
Dystans: 12km
*28 Osiński Rafał, czas: 59:56
* 24 Łoś Sara, czas: 1:10:44, w kategorii K1- 1 miejsce
* 6 Frąckowiak Sebastian, czas: 1:10:54
Dodaję trochę zdjęć z tego dnia. Wszystkim kolegom Gratuluję i życzę dalszych sukcesów sportowych.