Udany debiut w Dębnie

Dębno, niewielka miejscowość w województwie zachodniopomorskim dla większości biegaczy jest doskonale znana z organizacji najstarszego w Polsce biegu na koronnym dystansie. O popularności tej imprezy świadczy fakt, że już kilka godzin po rozpoczęciu zapisów, limit miejsc, który wynosił 2500 osób został wyczerpany.
W niedzielę 8 kwietnia odbyła się 45. edycja Maratonu Dębno i to właśnie tutaj, po raz pierwszy stanęliśmy na starcie w biegu na dystansie 42,195 km. W tym dniu aura dopisywała tylko kibicom. Od samego rana słońce na bezchmurnym niebie podnosiło temperaturę powietrza, która osiągnęła docelowo 23 0C. Jeszcze przed startem trzykrotny medalista mistrzostw Polski – Jerzy Skarżyński sugerował, że ze względu na wysoką temperaturę należy dodać do planowanego czasu ukończenia biegu 15 minut i regularnie korzystać z punktów nawadniania. Teraz wiem, że miał rację.
Dla amatorów takich jak my, bieganie w zawodach z najlepszymi biegaczami to jak gra w piłkę przeciwko Robertowi Lewandowskiemu, bo kiedy David Kiprono Metto z Kenii jako pierwszy przekraczał metę z czasem 2:14:48, my truchtaliśmy w okolicach 24 kilometra świadomi nadejścia „ściany”. Ostatecznie wielkiego dramatu nie było i dwie godziny później meldując się na mecie poczuliśmy smak „zwycięstwa”. To uczucie, w dużej mierze zawdzięczamy kibicom. Atmosfera jaką tworzą wyzwala w człowieku siłę, o istnieniu której nie miał pojęcia.
Od strony organizacyjnej maraton przygotowany był bardzo dobrze. Na pochwałę zasługują organizacja biura zawodów, przygotowanie punktów odżywczych, czy rozstawienie służb ratowniczych. Pakiety startowe zawierały markową koszulkę techniczną, ręcznik, kubek, piwo warzone specjalnie na okazję maratonu i ładnie wydany informator.
Z pewnością pośród 2292 osób, które ukończyły bieg w tym dniu znajdą się biegacze z bardziej krytyczną opinią niż nasza. Ja takich nie wiedzę, może dlatego, że kiedy piję kawę z „maratońskiego” kubka przypominam sobie pewien moment, jak na ostatniej prostej dwóch kibiców siedzących na ławeczce w cieniu, pod wpływem mocniejszego izotonika krzyknęli: „Nie idź! Biegnij!” Więc pobiegłem i zaraz po Darku przekroczyłem metę maratonu w Dębnie. To wspaniałe uczucie, kto jeszcze nie próbował polecam sprawdzić.

Dariusz Borowiec 04:20:19 miejsce 1303
Sebastian Serwiński 04:20:59 miejsce 1321

Autor: Sebastian Serwiński

 

20180408 Maraton Dębno


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *