KGHM ZG RUN – Ultra Chojnik czyli 102 km przez Karkonosze

 

Kolejny Ultra Maraton, tym razem Karkonoski Festiwal Biegowy i koronny bieg na dystansie 102 km czyli Ultra Chojnik. Tak o swoim starcie w zawodach opowiada zawodnik Klubu Sportowego KGHM ZG RUN, Marcin Zimkowski (ZG Polkowice-Sieroszowice):

 

Na ten bieg czekałem długo, miał się odbyć w innym terminie (ale cóż). W zeszłym roku miała być siedemdziesiątka z hakiem, ale nie wypaliło, więc w tym roku zaplanowałem dystans ultra. Start spod Zamku Chojnik w Sobieszowie (dzielnica Jeleniej Góry) odbywał się cyklicznie od 0:30 do 01:00 co 10 sekund każdy zawodnik (formuła Covid19). Trasa biegu przebiegała w tym roku po stronie polskiej. Z Sobieszowa przez Grzybowiec, Piechowice dalej szlakiem na Wysoki Kamień. Punkt odżywczy i dalej w dół w kierunku Szklarskiej Poręby. By zacząć wspinaczkę na Wodospad Kamieńczyk, przez Halę Szrenicką, Szrenicę w kierunku na Śnieżne Kotły. Temperatura spadła poniżej 6 stopni, mocno wiało. Na tym podbiegu zaczęło mnie „ścinać” (tak bez ostrzeżenia) więc szybko z plecaka awaryjna paczka kabanosów, żelki i inne specyfiki. Przed zbiegiem moc wróciła i zacząłem nadganiać w dół w kierunku schroniska Pod Łabskim Szczytem, spod schroniska jeszcze bardziej w dół po głazach, błocie wodzie (masakra) w kierunku drugiego punktu odżywczego na 40km. Po „zatankowaniu” zaczęła się wspinaczka na Śmielec. Po drodze spotkałem Rafała Bielawę (zrezygnował z biegu, ze względu na żołądek), chwile porozmawialiśmy każdy poszedł w swoją stronę. Ja w kierunku na Śląskie Kamienie (przez Czeskie Kamienie), dalej przez Czechy (krótki odcinek Moravska Bouda >> Spindlerova Bouda) na Słonecznik. W dół przez Samotnię, Strzechę Akademicką, dolną stację wyciągu na Kopę przez Karpacz do Leśniczówki (punkt odżywczy). Dalej to moje „ulubione” podejście przez Kocioł Łomniczki na Dom Śląski. Później w dół przez Słonecznik z powrotem na Odrodzenie, by powrócić drogą przez Czechy do Polski. Przy podejściu na Czeskie Kamienie nagle przywiało burzę, zaczęło lać, wiać i strzelać piorunami. Dostałem jakby więcej mocy i zacząłem „uciekać” z otwartej przestrzeni. Po ok 15 minutach ucichło. Zacząłem zbiegać w dół odliczając już wstecznie w kierunku drogi pod Reglami. Tam ostatni punkt odżywczy, szybkie tankowanie i krótki zbieg, aby wisienką na torcie (podejściem przez Zamek Chojnik) zbiec do mety w Sobieszowie. Na mecie można było zaliczyć Glebę (w puszce J )

Moje założenia na bieg (złamanie 15h) musiałem zweryfikować do warunków i samopoczucia. W nogach brakowało mocy, jeszcze odczuwałem Ultramaraton Magurski sprzed 3 tygodni (i może DFBG sprzed 7 tygodni), ale nie żałuję, że podjąłem wyzwanie. Próbowałem jeszcze łamać 16h, jednak warunki były jakie były. Podczas biegu oprócz śniegu to pogodowo miałem wszystko od pełnego słońca, przez wichury, deszcz, burzę. Poza tym dzień spędzony w Karkonoszach, widoki nie do opisania, m.in. wschód słońca nad Łabskim Szczytem. Trasa ogólnie mocno kamienista, miejscami mokra i śliska. Chwila nieuwagi i można było zrobić sobie duże „ała”. Także nie zawsze można było gonić.

Polecam bieg jeżeli ktoś chce się dosłownie „przeorać”

Mój czas netto: 16:11:57. OPEN: 33; OPEN M: 29; M30: 18

 

20200909 Ultra Chojnik


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *